poniedziałek, 21 kwietnia 2014

000. pierwszy raz

Skrzyżowanie Washingtona, 24 lipca 1989 rok.

   Z tępym wzrokiem obserwowała zwłoki szczupłej i nadzwyczajnie pięknej blondynki. Ciało leżało na asfaltowej drodze, a ona trzymałam w ręce pistolet, który jej tata za każdym razem chował do najniższej półki ciemnobrązowego biurka w gabinecie. Wyjęła go od tak, a przypadkowe spotkanie Devon Grey tylko wzmocniło chęć widoku krwi i martwej postaci. Chociaż po całym wydarzeniu nie rozumiała uczucia, które wzmogło się w niej, w jednej chwili.
   Bo spojrzała na pistolet i rzuciła nim o ceglaną ścianę budynku. Broń upadła tuż obok martwego ciała, a ona nie myśląc dłużej uciekła. Bała się. Serce biło jej, jak szalone i przyśpieszało z każdym postawionym krokiem. Coś ty najlepszego zrobiła, skarciła się w myślach.
   Wybiegła na główną ulicę, rozglądając się dookoła. Spłowiałe czernią drogi były puste. Z okien budynków kolejno znikały pozapalane światełka, które odbijały się w oknach, a gwiazdy ozdobiły granatowe niebo. Brunetka poczuła się o wiele bezpieczniej niż kilka sekund wcześniej. Chociaż nadal czuła nadzwyczajny niepokój, który trząsł jej małym światem.
- Dobrze wykonana robota, Forks – za plecami usłyszała gruby barowy głos Luck’a, który zlecił jej morderstwo. Wysoki brunet o niebieskich oczach wręczył jej plik banknotów i zniknął w klubie ze striptizem.
   Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na pieniądze. W oczach miała iskierki szczęścia. Tylko coś jej nie pasowało. Czuła wstręt i obrzydzenie do samej siebie. Zabiłam człowieka.


 Tak prezentuje się nowy prolog. Mam nadzieję, że jesteście za takim wyglądem opowiadania i będziecie czytać ;)