Z tępym wzrokiem obserwowała zwłoki szczupłej i
nadzwyczajnie pięknej blondynki. Ciało leżało na asfaltowej drodze, a ona
trzymałam w ręce pistolet, który jej tata za każdym razem chował do najniższej
półki ciemnobrązowego biurka w gabinecie. Wyjęła go od tak, a przypadkowe
spotkanie Devon Grey tylko wzmocniło chęć widoku krwi i martwej postaci.
Chociaż po całym wydarzeniu nie rozumiała uczucia, które wzmogło się w niej, w
jednej chwili.
Bo spojrzała na pistolet i rzuciła nim o ceglaną ścianę
budynku. Broń upadła tuż obok martwego ciała, a ona nie myśląc dłużej uciekła. Bała
się. Serce biło jej, jak szalone i przyśpieszało z każdym postawionym krokiem. Coś ty najlepszego zrobiła, skarciła się
w myślach.
Wybiegła na główną ulicę, rozglądając się dookoła. Spłowiałe
czernią drogi były puste. Z okien budynków kolejno znikały pozapalane światełka,
które odbijały się w oknach, a gwiazdy ozdobiły granatowe niebo. Brunetka
poczuła się o wiele bezpieczniej niż kilka sekund wcześniej. Chociaż nadal
czuła nadzwyczajny niepokój, który trząsł jej małym światem.
- Dobrze wykonana robota, Forks – za plecami usłyszała gruby
barowy głos Luck’a, który zlecił jej morderstwo. Wysoki brunet o niebieskich
oczach wręczył jej plik banknotów i zniknął w klubie ze striptizem.
Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na pieniądze. W oczach
miała iskierki szczęścia. Tylko coś jej nie pasowało. Czuła wstręt i obrzydzenie
do samej siebie. Zabiłam człowieka.
Tak prezentuje się nowy prolog. Mam nadzieję, że jesteście za takim wyglądem opowiadania i będziecie czytać ;)